Późny
wieczór, wróciłam od domu….
Zabrałam
z lecznicy poranny połów, wykastrowany, pól na pół. Finansowo
- 360zł…..
Dwie
kotki karmiące, biała malutkie maluszki, czarna już odkarmiła,
czyli trzeba szukać kociaków tych starszych zaraz, tych młodszych
zaraz potem….
Jak?
Z kim?
jutro o świcie. W samochodzie, bo
lecznica od 10tej, ja w pracy, do mieszkania wziąć nie mogę,
obudziłabym się jutro w zatopiona protestami moich kotów, P.Łucji
nie poproszę o targanie czterech kotów komunikacją miejską,
wystarczą jej te, które ew złapiemy jutro.
Żal
mi tego biało-niebieskiego, brudny, chudy, pewnie nieszczególnie
sobie radzi… wsadzę jutro łapę do kontenera, jak mi nie odgryzie
- może
poszukam mu tymczasu?
Poniedziałek,
5 rano, jesteśmy na posterunku, stawiamy trzy łapki. Cicho,
spokojnie, kotów nie widać. Widać pana zamiatającego pod blokiem
- pytamy go o koty, nic nie wie, kota w życiu nie widział. Robimy
obchód, może same coś wypatrzymy? Kocia budka pod choinką, pusta,
może koty korzystają z niej zimą. Wylot wentylacyjny schronu,
wokół kocie miseczki z resztkami jedzenia, i jest, pierwszy kot.
Nie wygląda na
głodnego, nie interesuje się zawartością
miseczek. Na wczorajsze miejsce karmienia nie spieszy się, pewnie
jeszcze za wcześnie.
Wracamy
do samochodu, zimno, spać się chce - pobudka była o 4tej rano…..
Jest kolejny kot - biało-czarny. Posiedział, pomyślał,
przeszedł na drugą stronę ulicy i zasiadł w krzakach.
Czekamy,
on też. Posiedział chwilę na krawędzi trawnika, potem schował
się w żywopłocie - błysnęła nadzieją, że może pójdzie
go klatek? Nie - gdzieś zniknął. Czyżbyśmy miały wracać z
niczym?
Przyszedł
czarny - ten który wczoraj grzał się na kupie siana. Nie wygląda
dobrze, futerko zrudziałe, porusza się bardzo powoli, jakby z
trudem, apatyczny, nie zainteresowany jedzeniem, nawet w kierunku
klatek nie powęszył - a było i mięsko, i
aromatyczna
makrela, i saszetka, i kropelka waleriany. Posiedział chwilę,
powoli odszedł.
Pokręciła
się burasia - nacięte uszko, okrąglutka, ciekawska, w dobrej
formie - nie musi karmić kociaków, ma czas dla siebie. Złapała
się, wypuściłam - już wysterylizowana.
Zaczął
się poranny ruch, powoli opuszczała nas nadzieja na złapanie
czegokolwiek oprócz srok, które coraz bardziej
interesowały się
klatką. W końcu przyszedł czarny ze strzałka na nosie, wlazł do
klatki, wyjadł trochę i poszedł.
Pojawili
się karmiciele - jakoś mniej sceptycznie niż wczoraj nastawieni
do naszych działań, przybiegły trzy koty, jest szansa, że jednak
nie wrócimy z pustymi rękami. Pytają, które koty wczoraj
złapaliśmy - mówimy, że karmiące białą i czarną, że
białaska z ciemną czapeczką i ogonkiem - nie bardzo wiedzą,
który to. Przy bloku obok są dwie kotki-whiskaski, ale ich nikt
nie złapie, takie sprytne, że ho-ho-ho!
Mówimy
im o czarnym wyglądającym na chorego, nie ma tu takiego kota,
wszystkie są zdrowe, ten na pewno jest obcy. Był wczoraj, kręcił
się obok klatki, potem długo leżał na kupie siana, przyszedł
dziś - obcy? Na pewno, nasze koty są zdrowe. Jakiś przechodzień
wtrąca się naszej rozmowy, mówiąc, że przy wylocie ze schronu
widział wczoraj malutkie kocięta, trzy. Pytamy karmicieli, czy
mogliby spróbować je złapać - nie. A może mogliby któregoś
wieczora podejść i zabrać jedzenie, podjechałybyśmy rano, może
głodne dałby się zgarnąć. Niestety nie, wstają wcześnie,
chodzą spać też wcześnie, wieczorami nie wychodzą z domu. Może
jednak, choć raz, kociaki miałyby szanse na domy. Nie, oni mają
przecież ponad 60 lat!!
W
międzyczasie złapał się potężny kocu z czarnym nosem - wszedł
do klatki prawie nie zatrzymując się, zanim dobiegłam - szarpną
się w niej kilka razy, wyrwał drzwiczki i uciekł….
Bandyta.
Miałam
jeszcze nadzieję, ze do drugiej klatki znów się wepchnie dublecik,
koty były na dobrej drodze - ale coś je spłoszyło, pingwinek
prysnął, na szczęście drugie - wg karmicieli kotka
karmiąca -
nie zdążyło. Oby to nie był karmiąca, bo to już trzecia w tym
miejscu!!!
Wróciłyśmy
o 7mej. P.Łucja z pomocą Wiesi zawiozły kota? kotkę? co lecznicy
talonowej. A ja ledwo siedzę, podpieram się nosem, marzę o
poduszce.
I
zastanawiam się, jak i kiedy zgarnąć te kociaki…..
Biało-niebieski
ręki mi nie odgryzł, szukam mu tymczasu z leczeniem - chlupocze
mu w nosie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz